Autor Wiadomość Temat postu: Wojna polsko - ruskaWysłany: 26 Maj 2009, 12:48 Aktorzy jedza mu z ręki Rejestracja: 28 Lip 2007, 18:35Posty: 860 Byłem wczoraj na tym filmie i jestem bardzo ciekaw waszych opinii. Książka Masłowskiej nigdy mi się nie podobała i ledwo dobrnąłem przez bezustanny narracyjny potok bluzgów do samego końca. Dlatego bardzo ciekawy poszedłem do kina, zwłaszcza po entuzjastycznych opiniach krytyki. Poszedłem i bardzo się zaskoczyłem. Myślałem, że pozbawiony ciągłych bluzgów w narracji film pokaże mi tą wielką głębię jaką imputuje się książce Masłowskiej. Tymczasem dostałem klnących bez przerwy bohaterów, Szyca gadającego z własnym wackiem, grubą Bohosiewicz, która widać, że czuje się źle w tej roli i jest sztuczna do granic, dresiarzy bijących się jak w Matrixie, urywających innym nosy i walących głową w ścianę. Ten film nie ma żadnej fabuły ani wartości estetycznej, o merytorycznej już nie wspomnę. Czułem się tak jakby reżyser na mnie zwymiotował. Dawno nie czekał tam bardzo na napisy końcowe. A cała widownia dookoła ryczała ze śmiechu. Może je nie mam poczucia humoru albo jestem po prostu głupi i nie rozumiem transcendentalnego przekazu filmu i książki? Dla mnie w każdym razie to totalne dno. Jedna scena była tylko do przeżycia - kiedy Silny i Lewy rozmawiają przez krótkofalówki. Nawet się uśmiechnął. A potem jest niby kulminacja i myślę "hura! koniec", ale nie. Nagle cały film zaczyna się jakby od początku i jest jeszcze głupszy i wulgarniejszy. Jeżeli to ma być polskie Pulp Fiction i Matrix w jednym to emigruję robić filmy do Australii. Góra SonnyCrockett Temat postu: Wysłany: 26 Maj 2009, 13:30 Rejestracja: 03 Maj 2007, 13:18Posty: 406Miejscowość: Częstochowa Hehe Moore, czy ty nie widzisz tych egzystencjalnych problemów, dzisiejszej młodzieży,tej ciężkiej a jednocześnie lekkiej formy przekazu podprogowego. Czy postacie nie są alegorią, rzeczywistości transcendentalnej, naszego wszechświata. Czy język nie jest zabiegiem stylistyczno-inscenizacyjnym mającym na celu przymuszenie widza do głębszej refleksji nad przedstawioną opowieścią. A może nie widzisz nawiązań do poetyki, Wojaczka, Bursy. Jeżeli nie to nie masz wogóle prawa oglądać tego filmu jak i innych "dzieł" polskiej kultury wyższej. Góra Kerfi Temat postu: Wysłany: 26 Maj 2009, 13:33 Kręci filmy komórką Rejestracja: 25 Lis 2006, 16:12Posty: 10Miejscowość: Sosnowiec Żuławskiego porównywali do Tarantino dlatego, że zrobił coś innego niż reszta (akurat trzeba przyznać, że jeśli chodzi o nasz rynek to to co zaproponował Żuławski, jest czymś innym), dlatego, że wygląda ten film, jakby był zrobiony dla zabawy. Ja się jakoś specjalnie nie uśmiałem również. Na mnie zrobiły wrażenie kreacje aktorskie, a szczególnie rola Romy Gąsiorowskiej, która według mnie była lepsza od chwalonego wszem Szyca. Ogólnie obejrzeć można, ale chyba drugi raz bym się nie wybrał . A co do śmiechów na sali kinowej, to ja miałem o tyle szczęście, że reszta ludzi na sali miała podobne poczucie humoru do mnie, czyli nie kwiczała ze śmiechu przez cały film. To pomaga . Góra NowakDexter Temat postu: Wysłany: 26 Maj 2009, 20:35 Rejestracja: 06 Mar 2008, 17:27Posty: 542Miejscowość: Pruszków Podobno na premierze pierwszy zniesmaczony widz wyszedł po dwudziestu minutach właśnie przy tym dialogu Szyca z przyrodzeniem. Jeśli chodzi o film to nie będę siię wypowiadał, bo nie oglądałem (ostatnio stawiam na DVD), a co do przekleństw. to niestety taka jest polska rzeczywistość i lepsze to, niż koloryzowanie. Góra Moore Temat postu: Wysłany: 27 Maj 2009, 08:57 Rejestracja: 28 Lip 2007, 18:35Posty: 860 Wiesz NowakDexter, film jest jednak jakimś tam rodzajem sztuki, artyzmu. Z założenia nie ma być ona do końca taka jak rzeczywistość. Chyba, że mamy do czynienia z dziełem kultury niższej (nie mylić z niszową), masowej. Ale wtedy chociaż nie udawajmy, że jest to wielkie i wspaniałe. Tam te przekleństwa nie mają nic na celu. Nie jest przerażająca groteska jak u Kafki ani Allenowe wykpienie problemu by zwrócić na niego uwagę. Tam to jest... właściwie jak wszystko w tym filmie nie wiadomo po co. Góra NowakDexter Temat postu: Wysłany: 27 Maj 2009, 13:07 Rejestracja: 06 Mar 2008, 17:27Posty: 542Miejscowość: Pruszków Muszę się wybrać na film, żeby ocenić. Tylko pytanie, czy warto? Góra To masz Temat postu: Wysłany: 27 Maj 2009, 15:55 Rejestracja: 22 Wrz 2008, 11:30Posty: 216Miejscowość: Kraków/Katowice Też się zastanawiam czy by się nie przejść do kina, ale w kinie polskim jest taka tendencja, że im film bardziej rozreklamowany – tym gorszy. Z „Idealny facet...” wyszedłem po godzinie (do dziś się dziwię, że tak długo wysiedziałem). Poszedłem z ciekawości i się zawiodłem. Z „Wojną polsko ruską” może być podobnie. NowakDexter napisał(a): Tylko pytanie, czy warto? No niby klnących dresów można pooglądać za free na pierwszym, lepszym osiedlu. Ale z drugiej strony, może jednak jest coś w tym filmie, co warto zobaczyć... Góra grzes Temat postu: Wysłany: 28 Maj 2009, 11:40 Rejestracja: 09 Paź 2005, 18:35Posty: 1464Miejscowość: Gdańsk Oglądałem. Zapewniam Cię, że jest w tym filmie dużo rzeczy, których na osiedlu nie zobaczysz Stwierdzenie, że ten film jest o klnących dresiarzach jest mniej więcej takim samym uproszczeniem jak stwierdzenie, że "Miś" jest o klubie sportowym. Góra Moore Temat postu: Wysłany: 28 Maj 2009, 12:12 Rejestracja: 28 Lip 2007, 18:35Posty: 860 "Miś" jest o absurdach PRL-u, a jako całość filmowa po prostu niemiłosiernie dłużący się i nudny. Wyrwane z kontekstu poszczególne gagi śmieszą, ale nic więcej. Co natomiast takiego głębokiego znajdujesz Grzesiu w "Wojnie..."? Góra grzes Temat postu: Wysłany: 28 Maj 2009, 12:23 Rejestracja: 09 Paź 2005, 18:35Posty: 1464Miejscowość: Gdańsk A czy napisałem, że znajduję coś głębokiego? Piszę tylko, że film jest nie tylko o przeklinających dresiarzach. Jeżeli przykład z "Misiem" Ci się nie podoba, to podam inne: "Psy" są o przeklinających ubekach. "Kroll" jest o przeklinających żołnierzach. "Dzień świra" jest o przeklinającym poloniście. Czy zgodzisz się ze mną, że powyższe zdania nie są dobrymi opisami filmów? Owszem, są o tyle warte, że od razu ostrzegają ludzi nie lubiących bluzgów (Moore, dziwię Ci się, że mimo, że nie lubisz przekleństw, nie tylko przeczytałeś książkę, ale jeszcze poszedłeś na film). Ale, powiedzmy sobie jasno - te filmy NIE są o przekleństwach. Góra Moore Temat postu: Wysłany: 28 Maj 2009, 12:32 Rejestracja: 28 Lip 2007, 18:35Posty: 860 Tak. Po prostu Twoja powyższa wypowiedź zabrzmiała tak jakbyś odnajdywał w "wojnie" jakieś transcendentalne, wyższe treści :p Góra grzes Temat postu: Wysłany: 28 Maj 2009, 13:04 Rejestracja: 09 Paź 2005, 18:35Posty: 1464Miejscowość: Gdańsk Być może tam są. Z reguły w takich zakręconych filmach o coś jednak chodzi. O co w tym przypadku - nie wiem, kiedyś jeszcze raz obejrzę (z cofaniem i przewijaniem) i poszukam. Z drugiej strony, możliwe i prawdopodobne jest, że ten film to po prostu taka zabawa z widzem, i nic poza tym. Jako taką też ten film akceptuję (bo lubię zabawy). Góra To masz Temat postu: Wysłany: 30 Maj 2009, 19:59 Rejestracja: 22 Wrz 2008, 11:30Posty: 216Miejscowość: Kraków/Katowice No dobra... kilka chwil temu wróciłem z kina i muszę stwierdzić z przykrością, że chyba należę do bandy kretynów, która tego filmu nie rozumie. Jakoś z tego potoku obrazów, bluzgów i fajerwerków inscenizacyjnych nie wychwyciłem żadnej konkretnej treści, przekazu... etc. Film napieprza sztucznością już od pierwszych minut. Dawno nie oglądałem filmu z taką obojętnością. Świat i postaci były tak sztuczne, infantylne i nachalne, że po prostu męczyłem się podczas seansu. Ludzie wokół chichrali się na każdym bluzgu, a ja się zastanawiałem o co, kurna, w tym chodzi, PO CO??? Moim zdaniem film jest na żenującym poziomie aktorskim. Nie potrafię wskazać nikogo, kto by dobrze zagrał. Choć Szyc miał kilka fajnych momentów. Żeńska część obsady była sztuczna jak ruski siding(ale to nie ich wina, tylko postaci, które grali...). Cholera, często z tego ich bełkotu ciężko było cokolwiek zrozumieć!!! A Masłowską wysłałbym do logopedy... Jeśli ten film to miała być zabawa z widzem, to ja dziękuję. A porównywanie „Wojny...” z „Pulp Fiction” to purnonsens. W PF był klimat, styl, luz... prawdziwy filmowy FUN. A w filmie Żuławskiego... szkoda pisać... Film mi się nie spodobał, a 16 zł straciłem bezpowrotnie... ech... chybiona inwestycja. Góra NowakDexter Temat postu: Wysłany: 08 Cze 2009, 07:27 Rejestracja: 06 Mar 2008, 17:27Posty: 542Miejscowość: Pruszków Byłem wczoraj na tym filmie i rzeczywiście MASAKRA! Wulgarne i obrzydliwe do wymiotów, a do tego rzeczywiście nic się nie da zrozumieć. Szyc i Bohosiewicz moim zdaniem byli rodzynkami w niemacznym zakalcu jaki upiekł nam Żuławski. Może ja jestem głupi, ale nie potrafię odczytać głębszego sensu z tego filmu. Ludzie konali ze śmiechu, a chyba najbardziej ich śmieszyły bluzgi padające co chwila z ust aktorów. Wyszedłem z kina z przeświadczeniem zmarnowania pieniędzy. Może lepiej było pójść na "Anioły i Demony" o tej samej porze... Góra Shadow_Vegeta Temat postu: Wysłany: 14 Lip 2009, 13:01 Rejestracja: 09 Paź 2005, 19:30Posty: 173Miejscowość: Warszawa Hmmm... jak zwykle sie z wami nei zgodze. Ja go obejrzałęm z wielkim zainteresowaniem i czasem mnie nawet rozbawił. Przedewszystkim trudny film do zrozumienia. Już Chaos Xawerego był trudnym filmem, którego poprostu zwykly przecietny widz nie jest w stanie zrozumiec. Nie wiem czym jest spowodowana ta negatywna opinia o tym filmie. Chyba żeby zrozumieć ten film trzeba chociaż chwile zobaczyc lub poobcować w takim świecie jaki jest przedstawiony filmie. Ja osobiscie znam kilka osób bardzo podobnych do Magdy, Silnego, Anżeli czy nawet powalonej Nataszy. Może o to chodzi? Albo trzeba po prostu kilka razy mieć jointa w ustach żeby się ten film podobał Film mi sie bardzo podobał ze względu na formę i treść której jakby do koncaj jeszcze nie zrozumialem ale jak tylko bedzie dvd to kupuje i bede rozumkował nad tym. Góra Stroheim Temat postu: Wysłany: 14 Lip 2009, 13:27 Rejestracja: 26 Cze 2009, 18:38Posty: 37Miejscowość: Ślunsk Shadow_Vegeta napisał(a): Już Chaos Xawerego był trudnym filmem, którego poprostu zwykly przecietny widz nie jest w stanie zrozumiec. . Tam nie było nic do rozumienia , poza faktem ze był to jeden wielki chaos ( w tym wypadku tytuł swietnie oddaje tresc filmu ) Góra Shadow_Vegeta Temat postu: Wysłany: 14 Lip 2009, 16:39 Rejestracja: 09 Paź 2005, 19:30Posty: 173Miejscowość: Warszawa Zalezy z ktorej perspektywy na ten film popatrzysz. Góra Stroheim Temat postu: Wysłany: 15 Lip 2009, 15:34 Rejestracja: 26 Cze 2009, 18:38Posty: 37Miejscowość: Ślunsk Dla chcącego nic trudnego - jesli sie zmusisz to wszędzie dopatrzysz sie trudnych i żłożonych tresci ( nawet w zwykłej scenie z ławką i drzewem ).Dla mnie "Chaos" to była taka zbitka róznych scen które nie tyle nie tworzą spójnej całosci co nawet nie bronią sie same w sobie ( podobne wrazeenie mialem przy nieco nowszych "Drzazgach" Pieprzycy ) tworząc ni mniej ni wiecej tytułowy współczesny widz chyba własnie tak ogląda filmy : ma problemy z ogarnięciem wszystkich elementów które składają sie na jednolitą całosc , zamiast tego wyizolowuje poszczególne sceny czy ujecia ( najczesciej dynamiczne i głosne ) i na ich podstawie buduje sobie opinie o filmie , nie rozumiejąc jego prawdziwych ( także ukrytych ) tresci. Mnie Żuławski nie przekonał do tego ze potrafi robic wiem ze takie nazwisko zobowiązuje , i junior niewątpliwie bedzie starał sie robic filmy zblizone do tych swojego ojca , ale smiem twierdzic ze daleko nie zajdzie ( choc niektórzy - krótkowzroczni - twierdzą że już zaszedł ).Niedawno zas przekonany o kontrwersyjnym odbiorze jego najnowszego filmu uraczył nas zdaniem tego rodzaju:"To dobrze ze ludzie wychodzą z ze film nie jest im obojetny" - co to ma niby znaczyc ? Jak rezyser może mówic takie brednie ? ( Szumowska przy "33 scenach z zycia" bredziła podobnie ) Jesli wartosc tych filmów lezy w ilosci widzów którzy wyszli z sali kinowej to chyba pan ( i pani ) rezyser nie do konca cenią wytwory swojej własnej pracy ( nie mówiąc juz o widzach ).Chyba zaden poważny twórca filmowy nie spłodziłby werbalnie podobnych nie chodzi mi o to zeby nie pokazywac rzeczy "kontrowersyjnych" i "szokujących" ( gdyby tak było to do dzis bylibysmy na poziomie filmów Cecila De Mille'a ).Wrecz przeciwnie , przełamywanie kolejnych granic w kinie , pokazywanie rzeczy nowych i inteligentniejszych jest jak najbardziej widz nie powinien podnosic tyłka z fotela!On ma tam siedziec i trawic obrazy płynace z jak rezyser zachęca go do wyjscia to jest najzwyklejszym idiotą Góra Shadow_Vegeta Temat postu: Wysłany: 15 Lip 2009, 17:29 Rejestracja: 09 Paź 2005, 19:30Posty: 173Miejscowość: Warszawa No nie wiem ja uwazam ze film sie podoba a przynajmniej interesuje polskich widzow. No juz prawie znika film z kin a w wawie na pokazie ze mna byla pełna sala dosłownie. Nikt nie wyszedł. Oczywiscie gdy byla scena gdzie Szyc gada ze swoim penisem rozległo sie kilka tekstow "o boże". Ale matko boska. Każdy przecież czasem dla jaj gada ze swoim penisem To tak jak gadanie z psem. To że ktoś sie tym obrusza widocznie albo ma jakies problemy ze swoja seksualnością albo nie wiem. Mnie film w zaden sposob nie zniesmaczył jeżeli o to chodzi. Ta wypowiedz ktora przytoczyłeś moze masz racje jest dosc dziwna. Z tego co wiem ten rezyser nie jest zbyt "inteligetny" ze tak to ujme. Ale jest to człowiek ktory idzie w innym kierunku niz wiekszosc polskich rezyserow i wytycza nowe sposoby tworzenia polskich filmow. I za to przynajmniej, powinno sie go szanować. Dla mnie książka masłowskiej ktora dopiero teraz po filmie przeczytalem jest czyms rowniez rewolucyjnym i film swietnie oddaje klimat i pointe ksiazki. Moze dlatego ze jestem z tego pokolenia pokazanego w filmie, do mnie ten film trafia. Cos troche "chaosowo" napisalem, ale zjadłem dzisaj za duzo frytek. Pozdrawiam. Góra ela Temat postu: Wysłany: 15 Lip 2009, 22:14 Parzy kawe II Rezyserowi Rejestracja: 25 Kwi 2009, 19:15Posty: 55Miejscowość: Gdańsk Shadow_Vegeta napisał(a):N Każdy przecież czasem dla jaj gada ze swoim penisem Ja nie rozmawiam ze swoim penisem. Góra
Movie "Wojna polsko-ruska". English-language cinema program in Kraków. Silnemu (Borys Szyc) nie układa się z Magdą (Roma Gąsiorowska). Ich miłość to ciągła walka.
Nie przeczytałeś? Lepiej zostań w domu. Przeczytałeś? Zobacz koniecznie. "Wojna polsko-ruska" to film, który się lubi albo nie. Przejść obojętnie obok niego się zwyczajnie nie się przyznać, ale aż do festiwalu nie miałam okazji obejrzeć "Wojny polsko-ruskiej". Nie będąc przesadnie zagorzałą fanką Doroty Masłowskiej nie miałam wielkiej motywacji, żeby zobaczyć jej dzieło na ekranie. Druga sprawa to to, że "Wojna.." wydawała mi się wytworem tak ściśle przylegającym do literatury, tak mało dramaturgicznym i tak bardzo zespolonym ze swoim językowym tworzywem, iż kompletnie nie potrafiłam sobie wyobrazić jej adaptacji. Dosyć jednak tego usprawiedliwiania i ad rem. Żuławski zrobił rzecz chyba najlepszą z możliwych pracując z tego rodzaju prozą, mianowicie przeniósł ją całkowicie dosłownie na ekran. Przyjęta przez niego metoda z jednej strony praktycznie uniemożliwia zrozumienie filmu przez tych, którzy książki nie czytali i zupełnie nie są przygotowani na przejaskrawione, przestylizowane, pokraczne dialogi, czy surrealistyczne monologi głównego bohatera. Nie mniej jednak dla tych, którzy twórczość Masłowskiej poznali, oswoili się z jej Nike i specyficzną (delikatnie mówiąc) wizją świata, film powinien być świetnym uzupełnieniem lektury. Bo czy absurdalność i groteskowość postaci nie objawia się z całą mocą dopiero wtedy, kiedy możemy oglądać w sensie dosłownym, a nie oczyma wyobraźni, która przecież pomieści wszystko, Nataszę Blokus (świetna Sonia Bohosiewicz) wciągającą barszcz instant, albo Angelę "po prostu Angelę" (Maria Strzelecka) wymiotującą czarnymi kamieniami, czy bańkami mydlanymi? Dosłowna wizualizacja prozy Masłowskiej destyluje z niej cały absurd, działa niczym katalizator groteski, czyniąc ją niemalże namacalną. W tym tkwi siła obrazu Żuławskiego, a także w jego w pełni świadomym epatowaniu kiczem (scena odpadania sidingu jest żywcem wyciągnięta z horrorów klasy Z). Reżyser nie boi się odważnych środków wyrazu, rozbuchanych efektów specjalnych, które tworzą surrealistyczną, mocno oniryczną tkankę filmu. Ma się wrażenie, że gdyby Żuławski posunął się choćby o milimetr dalej, to "Wojna.." nie byłaby do przyjęcia dla człowieka o zdrowej percepcji. Ten natłok dźwięków i migawek jakimi widz jest bombardowany, tworzy z filmu coś w rodzaju maksymalnie wydłużonego teledysku z pokiereszowanymi dialogami, zamiast jednostajnej melodyjności. Abstrahując jednak na chwilę od samej struktury filmu, pokłony należą się tym, którzy podołali odegraniu tak odrealnionych postaci. Nie chciałabym tutaj wyrokować o dalszej karierze Szyca, ale po "Wojnie..." postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Trudno będzie mu o kolejną rolę tak charakterystyczną i popisową (przykładem chociażby świeżutki "Enen" F. Falka, gdzie aktor wypada dużo słabiej). Bez względu na to jaka jest nasza opinia na temat całego filmu, Szyc bezapelacyjnie pozostaje rewelacyjny. Ale nie tylko on. Wielkie brawa należą sie także Soni Bohosiewicz, która potwierdziła swoją, zdobytą po "Rezerwacie", pozycję jednej z najbardziej utalentowanych aktorek młodego pokolenia. I Szyc i Bohosiewicz dokonują w tym filmie rzeczy, która wydawała mi się niemożliwa - sprawiają, że grane przez nich postaci, Silny i Natasza, stają się jednocześnie absurdalnie przerysowane i wiarygodne. Nawet jeśli ktoś chronicznie nie znosi twórczości Masłowskiej i/lub Żuławskiego to chociażby dla tej dwójki warto wybrać się na "Wojnę...".Pisałam już o dosłownym przenoszeniu książki na ekran, jednak nie wspomniałam o pewnej pułapce, której Żuławskiemu nie udało się ominąć. Oczywiście ci, którzy spodziewają się po "Wojnie..." silnie powiązanej sieci przyczynowo-skutkowej powinni raczej zostać w domu. Jednakże w pewnej chwili reżyser postanowił jeszcze bardziej pogmatwać pogmatwane i zaburzył chronologię i tak niechronologicznej prozy. W rezultacie wszystkie sceny rozgrywające się po wizycie na komisariacie sprawiają wrażenie dogranych na siłę, tylko po to, aby na ekranie koniecznie pojawiła się każda strona książki. Chronologiczny miszmasz też na pewno nie pomaga w odbiorze. To, co w książce wyjaśnione zostaje przez śmierć kliniczną Silnego w filmie wygląda na kolejny, zbędny już ozdobnik. "Wojna polsko-ruska" Masłowskiej podzieliła krytyków na dwa wrogie obozy. Film Żuławskiego wywołuje podobny efekt - nie można wyjść z kina obojętnym. Od razy stajemy się albo fanami, albo gorącymi przeciwnikami adaptacji, co w gruncie rzeczy przekłada się na nasz wcześniejszy stosunek do książki. Myślę, że dużo bliżej mi tym razem, do tych zdaniem!A Tobie, który film z prezentowanych na 34. FPFF w Gdyni podobał się najbardziej? Napisz recenzję na ofertyMateriały promocyjne partnera
Miałem do wyboru taką, która na okładce głosi, że Tusk jest człowiekiem Moskwy w Warszawie; taką, która mówi, że Tusk jest i rosyjskim, i niemieckim agentem; oraz taką, która mówi
22 maja w kinach pojawi się Wojna polsko-ruska. Film oparty jest na książce Doroty Masłowskiej z 2002 roku, nazywanej pierwszą polską powieścią dresiarską. "Wojna polsko-ruska" to pełna adrenaliny, bezkompromisowa opowieść o młodych ludziach głodnych emocji i przeżyć i o nieokiełznanej sile ich wyobraźni! To filmowy rollercoaster o łapczywej miłości, która totalnie potrafi odmienić zwyczajne życie. W roli głównej Borys Szyc , w pozostałych rolach: Sonia Bohosiewicz , Roma Gąsiorowska , Maria Strzelecka , Dorota Masłowska . Pokaż pełny opis
ALZQAaD. 047u2lqmgw.pages.dev/349047u2lqmgw.pages.dev/207047u2lqmgw.pages.dev/75047u2lqmgw.pages.dev/317047u2lqmgw.pages.dev/146047u2lqmgw.pages.dev/377047u2lqmgw.pages.dev/319047u2lqmgw.pages.dev/149047u2lqmgw.pages.dev/330
wojna polsko ruska gdzie jest feta